Niebem spoglądał czule.
Stamtąd, to jest z samego środka człowieka,
kontury osobności rozmazywały się w pięknie wciąż większym.
W tym samym niezapisywalnym ułamku chwili
astrofizyk wyszedł z laboratorium
z kącikami ust podniesionymi jak zwycięskie chorągwie.
Chwilę wcześniej zrozumiał,
że uśmiech jest jedynym możliwym tryumfem,
a rozszerzający się wszechświat,
to stale nienasycona Miłość.